Przemarznąć do esencji piwa
Cofnijmy się kilka lat. Dokładnie do lutego 2017 roku. Wtedy to premierę miały dwa piwa, należące do zyskujących popularność grupy „wymrażanek”, których pierwsze egzemplarze zaczęły pojawiać się rok wcześniej. W skrócie, wymrażanka to nic innego jak wymrożone piwo, tylko jak i przede wszystkim po co to robić?
Otóż wymrażanie, to doprowadzenie piwa do stanu bliskiego pełnemu zamarznięciu. Jako pierwsza oczywiście krystalizuje się woda (ma najwyższą temperaturę zamarzania, więc najszybciej zamarza), którą można łatwo oddzielić od reszty niezamarzniętego piwa. W efekcie zagęszczamy cały trunek, który konsystencja zaczyna przypominać likier, a intensyfikacji ulega również aromat, smak, a także sama zawartość alkoholu. Tym samym piwo staje się bardziej złożone, wyraziste, ekstraktywne, mocniejsze i esencjonalne. Proces wymrażania można wykonywać kilkukrotnie, aż do osiągnięcia zamierzonego efektu, a otrzymaną „esencję” następnie zabutelkować i odstawić na leżak, by całość dojrzała.
W ten właśnie opisany w dużym skrócie sposób powstała między innymi bohaterka dzisiejszej recenzji: Królowa Lodu z browaru Spółdzielczego, która swoją premierę miała właśnie w lutym 2017.
Metryczka
Browar: Spółdzielczy
Nazwa piwa: Królowa Lodu
Styl: Ice RIS
Ekstrakt: b.d.
Zawartość alkoholu: 11,5% obj.
Skład: woda, słody, chmiele, drożdże
Data ważności: 14.02.2018
Piwo mrożące krew w żyłach
Królowa Lodu to jedna z dwóch premierowych wymrażanek sprzed 4 lat. Do pary dołączył wówczas Lodołamacz czyli Ice Double IPA. Dzisiejsza bohaterka reprezentuje natomiast wymrażanego Russian Imperial Stouta. Ekipa browaru Spółdzielczego poprzez opisany powyżej proces zredukowała bazowego RISa, o przeszło 40%, otrzymując finalnie około 650l. Czyli nie dość, że bazowo mamy tutaj piwo w stylu, który charakteryzuje wyjątkowa złożoność i bogactwo oferowanych doznań, to dodatkowo uszczuplono je o znaczne ilości wody, zagęszczając i podkręcając jeszcze bardziej jego czarny charakter. Czarne stało się jeszcze czarniejsze.
Jak łatwo się domyślić Królowa Lodu była piwem dość mocno limitowanym, a jednocześnie bardzo rozchwytywanym. I pewnie nigdy nie trafiła by w moje ręce, gdyby nie konkurs samego browaru, gdzie nagrodą była właśnie sama Królowa. A dzisiaj po czterech latach od konkursu i premiery samego piwa, przyjąłem ją na audiencję, ciekaw co sobą reprezentuje i jak obszedł się z nią czas.
Estetyka
Królowa Lodu to jedno z niewielu piw, które ucztę dla zmysłów zaczynają już na etapie odbioru wzrokowego. I nic dziwnego, wszak etykieta tegoż piwa jest prawdziwym dziełem sztuki. Niebieski materiał, wyszyty srebrną nicią. Majstersztyk, wszystkie elementy: logo browaru, skład, wszelkie informacje, grafika, zostały wyszyte. Prezentuje się to doprawdy dostojnie i na długo zapada w pamięć. Nie muszę chyba wspominać, że taka etykieta swoją ceną przebiła kilkukrotnie te „standardowe”.
Gdy już się oderwie wzrok od etykiety można skupić się na samym piwie. Smoliście czarne, ma się poczucie jakby ta czarna otchłań chciała nas pochłonąć. Piana przy agresywnym nalewaniu osiąga maksymalnie centymetr grubości, ale dzięki temu można dostrzec jej jasnobrązową barwę.
Aromat
Przybliżam nos do szkła i niucham. Melasa i żywica. Bardzo wyraźne i intensywne, przez co czuję się trochę jakbym wąchał jakiś syrop leczniczy. Dochodzi do tego lukrecja i domieszka alkoholu, ale takiego przyjemnego, szlachetnego i ułożonego, nic co mogłoby gryźć w nos. W tle majaczą także suszone śliwki, rodzynki, ogólnie takie bakaliopodobne. Pojawiają się także akcenty sherry i odrobina deserowej czekolady. Ogólnie w trakcie wąchania profil aromatyczny przypomina mi RISa „Idiota” od Trzech Kumpli, zwłaszcza ta melasa przemieszana z chmielową żywicą. Momentami, miałem wrażenie, że czuje także coś na wzór sosu rybnego/sojowego…?
Odczucie w ustach
Już przy nalewaniu piwa do szkła można było dostrzec gęstość trunku, ale namacalnie czuć ją w ustach. Gęsta, oleista bądź też syropowata, dodatkowo potęgowana przez średnio niskie nasycenie gazem. Do tego mamy mniej więcej powtórkę walorów znanych już z aromatu tzn. swoją obecność potwierdza między innymi melasa i suszone owoce, ale jako dodatek wychodzą akcenty prażone/palone. Początkowo Królowa Lodu wydaje się być całkiem słodka, jednak to tylko zmyłka, bowiem w miarę rozlewania się piwa po podniebieniu, mocnym krokiem wchodzi wyraźna żywiczna goryczka oraz palony i lekko alkoholowy finisz. Ów alkohol dodatkowo pozostawia po sobie również odczucie przyjemnego rozgrzewania w przełyku.
Reasumując
Królowa Lodu bez dwóch zdań uległa zagęszczeniu. Melasa, żywica, szlachetny alkohol, suszone owoce, sherry, kapka deserowej czekolady, słodki początek i wyraźnie wytrawny finisz. Wszystko to co znamy z klasycznego RISa uległo skondensowaniu i wyciągnięto z tego esencję. Podbity ekstrakt, moc jak i pełnię piwa, można poczuć na każdym etapie degustowania piwa, począwszy od badania go wzrokiem, skończywszy na rozlaniu się owego trunku po podniebieniu. Całość sprawia wrażenie solidnego likieru, jest niczym creme de la creme. Dla dobrego poznania wszystkich sekretów Królowej Lodu zaleca się zdecydowanie znalezienie dłuższej wolnej chwili.
W dwóch/trzech słowach
Królowa Lodu to dobrze wszystkim znany RIS w wersji wymrażanej. Dzięki temu procesowi czarna, dojrzała i lekko utleniona już dusza tego mocarza uległa kondensacji, po czym wyciągnięto z niej samą esencję. Tym samym powstało wręcz likierowe piwo z mnóstwem melasy, żywicy, suszonych owoców, szlachetnego alkoholu, sherry i odrobiny deserowej czekolady.
Nie zapominajcie również o:
-
możliwości komentowania i dzielenia się swoimi wrażeniami z tekstu i nie tylko;
-
zajrzeniu na blogowego Facebooka i Instagrama;
-
zapisaniu się do grupy Fanów Piwnego Craftu (jeśli jeszcze tego nie zrobiliście), gdzie również znajdziecie moje teksty, ale również innych piwnych freaków dzielących się swoimi piwnymi doświadczeniami.
-
po więcej wymrażanych piw czyli Ice bądź w stylu Russian Imperial Stout, czy też z Browaru Spółdzielczego odsyłam do odpowiednich tagów.